Jaki wpływ zadania domowe mają na nasze życie?
Każdy z nas, niezależnie od wieku, stopnia wykształcenia oraz lat od ostatniego dnia w szkole, pamięta
zadania domowe, nieraz zadawane masowo przez nauczycieli i nauczycielki wszystkich przedmiotów szkolnych.
Wiele z nas nie wspomina zadań domowych dobrze. Po kilku/kilkunastu godzinach w szkołach, zmuszeni byliśmy
spędzać wiele kolejnych na ich wykonywaniu.
Kosztem swoich własnych zainteresowań, spędzania czasu z rodziną, kolegami i koleżankami, wykonywaliśmy
często schematyczne i powtarzalne zadania z matematyki, języka polskiego, biologii czy chemii.
Jak wyglądają zadania domowe?
Opierając swoje słowa na doświadczeniu własnym i innych osób – rodziców, dorosłych, kolegów i koleżanek, a
także uczniów i uczennic – dochodzę do wniosku, że format zadań domowych nie zmienił swojego kształtu przez
ostatnie dziesięciolecia. Zadania z matematyki opierają się na schematycznym wykonywaniu równań, wcześniej
ćwiczonych na lekcji. Może to być 10 przykładów z działań na ułamkach, z ciągów, algebry i innych tematów.
Mieliśmy i dalej mamy je wykonywać tak, jak na lekcji – ciągiem, byleby otrzymać konkretny wynik wykonując
obliczenia w konkretnej formie.
Istotne pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać w tym momencie, to sens wykonywania takich powtarzalnych i
schematycznych zadań. Osoba, która tematu nie rozumie, nie zrozumie go poprzez wykonywanie tych samych
przykładów, których nie rozumiała na zajęciach lekcyjnych. Natomiast uczniowie i uczennice, którzy materiał
przyswoili i zrozumieli bezproblemowo, na zajęciach będą się zwyczajnie nudzić i męczyć, wykonując
dziesiątki identycznych przykładów ze zmienionymi liczbami. Sytuacja jest analogiczna na każdym przedmiocie
– czy to ścisłym, czy humanistycznym.
Jeszcze trochę o doświadczeniach…
Osobiście nie wspominam zadań domowych dobrze i wiem, że mnóstwo uczniów i uczennic ma do nich podobny
stosunek. Zadania te zajmowały ogrom czasu, a należy pamiętać, że szkoła to czasowo praca na pełen etat.
Kiedy osoby wykonujące pracę na etacie wracają z niej, mają wolne. Osoby wracające ze szkoły dalej muszą
niejako w niej być, tylko że w domu. Brakuje czasu na spędzanie czasu z rodziną, na swoje prywatne
zainteresowania. Nawet wtedy, gdy są one tożsame z którymś z przedmiotów. Brakuje czasu na element bardzo
istotny w życiu młodego, socjalizującego się człowieka – spotkania z koleżankami i kolegami. Brakuje również
czasu na zwykły odpoczynek i nic nierobienie.
Zadania domowe mogą powodować konflikty rodzinne – brak czasu dla członków rodziny powoduje pewne napięcie i
stres. Dodatkowo pierwsze pytanie, jakie uzyskujemy od rodziców po powrocie ze szkoły, to „Coś masz
zadane?”, „Co masz na jutro?” oraz inne, podobne sformułowania, dotyczące stosu zadań domowych na kolejny
dzień. Wiele uczniów z pewnością to potwierdzi. Wykonywanie schematycznych zadań jest frustrujące, co odbija
się na członkach rodziny. Co więcej – rodzice często pomagają swoim dzieciom w odrabianiu ich, wykonując
niejako obowiązki szkoły. To również frustruje, w sytuacji, kiedy jedyny wolny czas w ciągu dnia musimy
spędzać na tłumaczeniu dziecku wyrażeń algebraicznych, czy części mowy w zdaniu.
W czym problem?
Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat w Stanach Zjednoczonych wykonano badanie, które określa procent
dzieci, które każdego dnia otrzymywały zadania domowe1. Zgodnie z badaniami, przeprowadzonymi na
grupie kilku tysięcy rodzin, stwierdzono, że – o ile w 1981r. 34% dzieci otrzymywało zadania domowe danego
dnia – w 1997r. było to 58%, a w 2002r. już 64%. Widać więc tendencję wzrostową do zadawania coraz więcej. W
Polsce brakuje równoważnych badań. Możemy jednak założyć, że również liczba zadań domowych rośnie lub
pozostaje wysoka.
Kluczowym problemem jest również to, w jaki sposób traktujemy istotę zadania domowego. Nikt z nas – ani
uczniowie i uczennice, ani rodzice, a często nawet nauczyciele – nie zastanawia się nad ich sensem. Czy
pomogą nam one lepiej zrozumieć temat? Opanować pewne elementy podstawy programowej czy programu nauczania?
Czy zwyczajnie nauczą nas czegoś i przyniosą jakiekolwiek wymierne skutki? Aktualne zadania domowe są
jednostajne, schematyczne i powtarzalne. Niosą za sobą niską wartość merytoryczną i dydaktyczną. Już na
podstawie własnych doświadczeń można stwierdzić, że jest to oddawanie zadań nauczyciela indywidualnej pracy
w domu. Należy porównać efekty, jakie przynosi wykonywanie zadań domowych z tym, co zabiera ich wykonywanie
i dopiero wtedy zdecydować, czy powinniśmy dalej je zadawać.
Już w latach 60 ubiegłego wieku American Educational Research Association wydało oświadczenie, w którym
stwierdziło, że „Zawsze, gdy praca domowa zabiera czas przeznaczony na doświadczenia społeczne, wypoczynek
na świeżym powietrzu, twórcze zajęcia czy sen, uniemożliwia zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci i
nastolatków”.
Badania dotyczące wymiernych efektów zadań domowych sięgają już końca XIX wieku. Wśród ekspertów od co
najmniej 130 lat panuje brak jednomyślnego stanowiska w sprawie zadań domowych oraz tego, czy są one
korzystne, czy nie. Wszystkie badania opierają się również na błędnych założeniach, tj. że wykonywanie zadań
domowych koreluje z lepszymi/dobrymi wynikami w nauce. Nie biorą one pod uwagę, że lepsze/dobre wyniki w
nauce mogą występować bez wykonywania zadań domowych. Wobec tego, takich badań nie można uznać za
wiarygodne, jako że nie sprawdzają one dostatecznie, czy zadania domowe mają decydujący wpływ na lepsze
wyniki osiągane w nauce.
Brak zadań domowych mógłby oznaczać więcej czasu wolnego, a – tym samym – silniejszy rozwój zainteresowań,
często w zakresie przedmiotów szkolnych. Może to również oznaczać, że zadania domowe nie mają znaczenia, a
osoby osiągające lepsze wyniki w nauce wykazują wyższy poziom inteligencji lub poświęcają więcej czasu na
naukę w domu, jednakże dobrowolnie. Należy również zaznaczyć, że do dzisiaj, pomimo bezprawności takiego
działania, za brak zadania domowego wystawia się uczniom i uczennicom oceny niedostateczne. W związku z tym,
badania wymiernych efektów zadań domowych stają się jeszcze mniej wiarygodne, jako że oceny niedostateczne
automatycznie obniżały niewykonującym zadań osobom średnią ocen – czynnik, za pomocą którego mierzono
efektywność prac domowych.
Nawet jeśli założymy, że zadania domowe przynoszą wymierne efekty w postaci lepszych wyników w nauce, tj.
lepszych ocen, wyników w testach, to nie możemy stwierdzić, że uczeń w ten sposób poszerzył swoją wiedzę,
zrozumienie, czy zainteresował się tematem. To, że ktoś nauczył się schematycznego rozwiązywania zadań z
matematyki, chemii czy części gramatycznej języka polskiego nie oznacza, że wie co robi i do czego jest to
potrzebne.
Wiedza o tym, do czego przydadzą nam się tematy nauczane w szkole, traktowana jest jak tabu. Jako humanista
wielokrotnie pytałem swoje nauczycielki matematyki, do czego w dorosłym życiu przydadzą mi się ciągi,
zaawansowane wyrażenia algebraiczne czy funkcje. Oczywiście odpowiedzi nigdy nie otrzymałem, przez co nie
widziałem rzeczywistego sensu nauki tego przedmiotu. Mało którzy nauczyciele i nauczycielki mówią o
praktycznym zastosowaniu zagadnień lekcyjnych i pytają swoich uczniów i uczennice, czy rozumieją temat
lekcyjny w sposób pełny. Uczniowie i uczennice nie widzą powodu do wykonywania zadań domowych, nie widzą
powodu do uczenia się danego przedmiotu. Jako jednostki lubimy robić to, co rozumiemy, o czym wiemy, że
będzie nam przydatne i funkcjonalne.
Nawet, gdybyśmy uznali standaryzowane testy jako słuszne i dobre, a sposób prowadzenia badań nad zadaniami
jako prawidłowy, to nadal wyniki nie są w tej kwestii jednoznaczne. Harris Cooper, neuronaukowiec ze Stanów
Zjednoczonych, w 1998 r. przeprowadził badanie2 na grupie uczniów i uczennic ze wszystkich etapów
nauczania. Wyniki jasno pokazały, że w przypadku młodszych dzieci wykonywanie zadań domowych miało negatywny
lub neutralny stosunek. Dopiero w klasach najwyższych zauważono pozytywną korelację. Widać więc, że nawet
badania oparte na złej metodzie i założeniu, nie stwierdzają, że zadania domowe w aktualnej formie przynoszą
pozytywne skutki.
Musimy stwierdzić jasno, że testy, które opierają się na odpowiedziach jednokrotnego, a nawet wielokrotnego
wyboru, nie sprawdzają rzeczywistej wiedzy i umiejętności. Sprawdzają to, co zdążyliśmy zapamiętać
poprzedniej nocy. Nie sprawdzają praktycznej umiejętności wykorzystywania wiedzy, poruszania się w jej
obrębie, aktywnego wykorzystywania i działania w związku z przyswojonym materiałem. Bezmyślnym jest uczenie
się czegokolwiek na pamięć, bez wizji wykorzystywania tego w przyszłości. To strata zasobów czasowych,
powodująca frustrację wśród dzieci i młodzieży. Zamiast zachęcać do dalszej nauki, skutkuje efektem
odwrotnym od zamierzonego.
Głosy za – argumenty
Pomimo wszystko, mamy dzisiaj ogromny odsetek osób, które uważają zadania domowe za potrzebne i konieczne.
Aspekt pomocy dydaktycznej dla uczniów to główny argument za zadaniami domowymi. Został on rozpatrzony we
wcześniejszej części tekstu, nie będę się więc ponownie do niego odnosić.
Wiele osób uważa również, że zadania domowe ćwiczą sumienność, obowiązkowość, charakter oraz naukę
efektywnego zarządzania czasem. Zacznijmy od tego, że wszystkie te cechy można ćwiczyć również na wiele
innych sposobów. Życie osoby uczącej się i tak pełne jest zajęć. “Etat” szkolny, nauka na sprawdziany i
kartkówki, rodzina, koledzy i koleżanki, nierzadko wiele zainteresowań, zajęć pozalekcyjnych itp. To również
uczy obowiązkowości, sumienności i zmusza do efektywnego zarządzania czasem. Powinniśmy uczyć dzieci i
młodzież rozwijania tych cech w sposób naturalny. Ćwiczenie ich poprzez zadania domowe w aktualnej formie
jest bezproduktywne. Cechy takie jak obowiązkowość, czy zarządzanie czasem, bezpośrednio związane są również
z wiekiem i stopniem rozwoju człowieka. Oczywistym jest, że z planowaniem i sumiennością lepiej poradzi
sobie osoba starsza, niż np. 7-latek. Dzieci, podobnie jak dorośli, lepiej radzą sobie z rzeczami, na które
mają rzeczywisty wpływ, i których rzeczywiście pragną lub potrzebują. Zadania domowe tworzą pewien paradoks
– zarządzamy czymś, co nie jest nam potrzebne. Ćwiczymy sumienność i obowiązkowość w czymś, co nie jest nam
potrzebne. Ćwiczymy zatem sumienne marnowanie czasu.
Jak to rozwiązać?
Czy zadania domowe powinny zniknąć całkowicie? Moim zdaniem nie. Powinniśmy doprowadzić do fundamentalnej
zmiany w ich rozumieniu. Zadania domowe powinny wspierać możliwość nauki, rozwijanie zainteresowań. Powinny
także przynosić wymierne efekty w nauczaniu i wykorzystywaniu wiedzy i umiejętności.
Zamiast na schematycznych i rutynowych zadaniach domowych, powinniśmy skupić się na jak najlepszym
przekazaniu materiału na lekcji, szczególnie w ujęciu praktycznym. Wtedy zwiększamy szanse zainteresowania
ucznia i uczennicy. Zadania domowe mogą być rzeczywiście pomocne, a nawet ciekawe, o ile zmienimy ich formę.
Zadaniem domowym może być na przykład przeczytanie kilkunastu stron interesującej dla ucznia i uczennicy
książki, artykułu, analizy czy raportu i opowiedzenie o tym na forum klasy. W tym wypadku dajemy możliwość
kontaktu z interesującymi uczniów i uczennice treściami, jednocześnie kształtując chęć do czytania.
Rozwijamy młodych ludzi na polu przez nich wybranym, a także zachęcamy do dalszego rozwijania swoich
zainteresowań.
Dobrym pomysłem są również długoterminowe projekty, badania czy analizy – mogą to być domowe eksperymenty
biologiczne czy chemiczne. Uczniowie i uczennice będą wykonywać je chętniej, bo nie będą zmuszeni do
siedzenia w książkach, a wiedzę będą mogli przyswoić w sposób praktyczny. Dodatkowym pozytywnym aspektem
byłoby wskazanie – zamiast konkretnego eksperymentu czy badania – zakresu kilkunastu zadań do wyboru. Dzięki
temu, każda osoba wybierze to, co wydaje jej się najciekawsze, a dalej pozostanie w obrębie wymagań
edukacyjnych i podstawy programowej.
W przypadku matematyki powinniśmy skupić się przede wszystkim na tym, aby uczniowie i uczennice rozumieli
jakie zadania wykonują. Na czym one polegają, skąd się biorą? Jakie jest ich ujęcie praktyczne? Wtedy
zadania domowe staną się niepotrzebne, bo uczeń, który materiał rozumie i przećwiczy go na lekcji, nie
potrzebuje wykonywać schematycznych zadań w domu.
Reasumując – powinniśmy się skupić na rozwijaniu zainteresowania nauką. Stworzyć sytuację, w której jednostka
sama będzie chciała zajmować się nią w domu i na lekcji, bo będzie jej się to wydawać ciekawe i potrzebne.
Nie osiągniemy oczywiście stuprocentowej wygranej, bo uczniowie i uczennice mają różne zainteresowania,
często niezwiązane z przedmiotami szkolnymi, ale to dobrze. W dalszym ciągu możemy wspierać ich w rozwoju i
zainteresowaniu daną tematyką. Możemy wskazywać, że każda droga, która prowadzi do poszerzania i pogłębiania
wiedzy oraz umiejętności, jest dobra i potrzebna.
System edukacji powinien opierać się na nauce krytycznego i kreatywnego myślenia, podejmowaniu samodzielnych
działań i akcji. Nie na schematach, rutynach, jednostajnym i jednakowym myśleniu. Rozwiązaniem mogą być
również wycieczki edukacyjne, wyjścia, projekcje filmowe, zapraszanie gości np. podróżników, lokalnych
artystów, osób pracujących w różnych zawodach. Nie na zasadzie przyjścia i opowiedzenia o tym, gdzie i jak
pracuje dana osoba, lecz na zasadzie ciekawych wykładów i prelekcji, które wniosą więcej do życia osoby
uczącej się. Nauczą elementów podstawy programowej, ale w sposób interaktywny i ciekawy.
Konkluzja jest dość prosta – zadania domowe w aktualnej formie są złe, ale same w sobie nie muszą takie być.
Mogą nieść ogromny wpływ i możliwości dla ucznia, pod warunkiem, że dokonamy ich reformy.
Kto może wprowadzić zmiany?
Sytuację należy rozpatrywać dwutorowo – od strony rozwiązań oddolnych i odgórnych. W przypadku tych
pierwszych – zmiany mogą zostać wprowadzone już dzisiaj, a ich zrealizowanie nie wymaga zmian
legislacyjnych. Wystarczy, żeby nauczyciele i nauczycielki przestali zadawać zadania domowe w aktualnej
formie i zastąpili je zadaniami twórczymi i kreatywnymi, rozszerzającymi kompetencje uczniów i uczennic w
rzeczywisty sposób. Działania takie może podjąć również cała szkoła wykreślając ze statutów szkolnych
zadania domowe jako jedną z form sprawdzania wiedzy i umiejętności. Brak zadań domowych w statucie realizuje
sprawę przynajmniej częściowo, ponieważ zakazane będzie ich ocenianie. Spowoduje to brak istnienia
mechanizmów umożliwiających egzekwowanie ich wykonywania – skoro nie są one określone w statucie, nie można
egzekwować kar za ich niewykonanie.
Rozwiązaniem odgórnym mogłyby stać się przede wszystkim opinie i stanowiska Kuratorów i Kuratorek Oświaty.
Niestety nastawienie Kuratoriów w większości województw jest obecnie zgoła odmienne. Po co stanowiska i
opinie Kuratorów_ek? Są to organy nadzoru pedagogicznego, które pełnią ważną rolę w działaniu szkół,
szczególnie pod kątem merytorycznym i prawnym, a ich działania spotykają się z uzasadnionym prawnie
posłuchem.
Pełna i rzeczywista zmiana mogłaby nastąpić poprzez zmianę obowiązującego prawa – z inicjatywy MEiN (poprzez
całą Radę Ministrów), obywateli lub innych podmiotów posiadających inicjatywę ustawodawczą. Jednym z
rozwiązań mogłoby być wpisanie zasad określających warunki, formy i sposoby zadawania zadań domowych.
Natomiast pierwszym krokiem powinny być zalecenia i stanowisko wydane przez MEiN w tej sprawie, czego
niestety nie powinniśmy spodziewać się podczas aktualnych rządów.
Najważniejsze jest to, aby zmieniła się świadomość społeczna w tej kwestii. Zalecenia organów ustawowych lub
władzy nic nie zmienią, jeśli pozostanie w nas przeświadczenie o pozytywnych skutkach wynikających z
odrabiania zadań domowych. W tym rola progresywnego grona pedagogicznego, rozmów z rodzicami, różnego
rodzaju warsztatów, szkoleń czy spotkań.
Im szybciej, tym lepiej. Byleby uczniowie i uczennice zaczęli zajmować się czymś, co przyniesie im rozwój
kompetencji, zainteresowanie tematem, a także będzie budować ich kreatywność i podejmowanie własnej
inicjatywy.
Przypisy
1Sandra L. Hofferth, John F. Sandberg, How American
Children SPend Their Time, „Journal of Marriage and Family” 63/200
2Przeczytacie o tym tutaj lub w
książce „Mit Pracy Domowej” Alfie Kohn.